środa, 22 czerwca 2011

Rozdział 5 " zdarzenie "

Wiedziałam gdzie powinnam pójść . Do parku . Jest jedno miejsce, które zawsze mnie uspokaja . Zajęłam je . Co powinnam teraz zrobić ? Pamiętać czy zapomnieć ? Myśleć czy nie myśleć ? Czy to nie dziwne, że moje życie składa się z samego pecha ? Czemu ciągle cierpię ? Wrrr, frajer Nate i zdzira June ! Nienawidzę ich !!! Frajerzy ! Łajzy ! Ja bym tego nigdy nie zrobiła ! Nawet nigdy nie przyszedł mi do głowy taki pomysł ! To wcielone zło . Ale nie poddam się . Nie . Jestem silna . Życie rzuca mi kłody pod nogi, ale ja będę po nich skakać . Przecież teraz nie mogę okazać bólu . Nie zrobię tego . O, nie ! Nie pozwolę sobą pomiatać . Niech wiedzą, że ze mną się nie zadziera . Mnie trzeba szanować . Ja nie daruję błędów . Bynajmniej od teraz . Ale jak to pokazać ? Ucieczka nie była najlepszym pomysłem . Ba, najgorszym pomysłem . Wrócę do tej zasranej szkoły . Hej . Czy ja kochałam Nate'a ? Nie . A może mówię to tylko po to żeby sobie ulżyć ? Nie . Na prawdę go nie kochałam, nie kocham i kochać nie będę .
Przynajmniej przestałam czuć ból . O, tak ! Teraz jest dobrze . Świetnie . Idę tam . Do szkoły .
Podniosłam dupę z ławki i zaczęłam biec, patrząc na zegarek . Minęło dopiero 40 minut, co znaczy że opuściłam tylko jedną lekcję . Nie przestałam biec . Akurat byłam na środku ulicy i spojrzałam w lewo . Z niesamowitą szybkością jechał samochód . Dalej stałam ! Nogi odmówiły mi posłuszeństwa . Usłyszałam tylko klakson i ...

piątek, 15 kwietnia 2011

C . D .

W tym momencie podeszła June i znacząco popatrzyła na Nate' a .
- O co wam chodzi ? - nie doczekałam się odpowiedzi, ich wybawieniem okazał się dzwonek .
- Widzimy się na następnej przerwie ! - wkurzona rzuciłam na odchodnym . Co tu jest grane ? Na pewno nie przyjęcie niespodzianka, urodziny mam za 2 miesiące . Z resztą ich miny wyrażały co innego . Kilka razy próbowałam to wyciągnąć z June; na lekcji, ale milczała jak grób ! Co tu się dzieje ?! Właśnie tym zajęłam się na angielskim, rozmyślaniem . Najgorsze było to :
- Holly, odpowiesz wreszcie ? - lekko podenerwowana zapytała nauczycielka .
- Słucham ? - wykrztusiłam całkowicie zdezorientowana .
- Dość tego, dostajesz 1 !
- Ale za co ?!
- Już piąty raz powtarzałam pytanie !
- Ojej, przepraszam . - widać tak mnie pochłonęło myślenie .
- Nareszcie - szepnęłam do siebie na odgłos dzwonka . Pociągnęłam June za kaptur i poszłyśmy na hol, oczekując Nate' a . W końcu się pojawił .
- Wytłumaczycie mi wreszcie ?!
- Ale co ? - spytał .
- No to znikanie, mruganie do siebie ?!
- Holly ... - zaczęła June, a Nate brał nogi za pas ! To bezczelne, tak uciekać od odpowiedzialności ! W ostatniej chwili złapałam go za rękaw .
- Sypcie, do cholery ! - normalnie leciała mi para z uszu .
- Holly, bo ja cię zdradziłem . - o matko . Wszystko zaczęło do mnie docierać . Od pogrzebu mojego ojca, Nate był jakiś bardziej coś tam . Taki mniej towarzyski czy coś, z resztą po jakimś czasie rzadziej do mnie przychodził, czyli miał mniej czasu . Przepuszczałam, co powie June, jednak tłumaczyłam sobie, że to błędne twierdzenie .
- June, a co ty masz do powiedzenia ? - byłam już kłębkiem nerwów, jednak starałam się, by mój głos brzmiał w miarę spokojnie . Musiałam się powstrzymywać, by nie wybuchnąć płaczem .
- Nate zdradził cię ze mną . - to chyba drugi najgorszy dzień w moim życiu . Może za bardzo mnie to nie zaskoczyło, bo właśnie to przepuszczałam . O dziwo, mówiłam bardzo wolno i zwyczajnie :
- Kiedy ?
- Tydzień temu . - gadał Nate - kiedy spędzaliśmy coraz mniej czasu ze sobą, byłaś cały czas smutna . Spotkałem June na ławce, więc się do niej przysiadłem . Zaczęliśmy gadać, jak nam ciebie żal i ...
- Stwierdziliście, że pomożecie mi zdradzając mnie ?! - spokój ustąpił ogromnemu gniewowi .
- Nie, Holly . Po prostu czegoś nam brakowało i nasza rozmowa nagle zeszła na temat relacji z tobą . Brakowało nam ciebie ! Byliśmy osamotnieni, zrozum ! - ciągnęła dalej June .
- To nie jest żadne wytłumaczenie ! - krzyknęłam, aż inni ludzie zaczęli się gapić .
- Holly, tak nam przykro ... W pewnym momencie zaczęliśmy się całować i ... z resztą pewnie się domyślasz .
- Boże . Dwie najbliższe mi osoby zdradziły mnie, i to ze sobą ! Ledwo wyszłam z jednego problemu, a wy stworzyliście drugi . To naprawdę trudne . June, miałam cię za przyjaciółkę, a odbicie chłopaka to chyba najgorszy sposób zakończenia przyjaźni . A ty Nate ? Kochałam cię . Myślałam, że ty mnie też . Tymczasem uganiałeś się za moją pseudo-przyjaciółką ! Jak ci nie było wstyd wczoraj ?! Przykro mi . Nie chcę was więcej widzieć . Bawcie się razem dobrze . - pobiegłam do szatni i wzięłam kurtkę po czym wyszłam ze szkoły . Czekało mnie jeszcze kilka lekcji, ale przecież nie wytrzymam przy tej zdradzieckiej suce ! Nate widziałabym na przerwach . Wolę tego uniknąć .

czwartek, 14 kwietnia 2011

C . D .

Kiedy już przeszedł nam atak śmiechu, zaczęliśmy się całować . Ale nie tak jak zawsze . Inaczej . Inaczej w dobrym sensie . W pewnym momencie Nate przerwał .
- Co się stało ? - spytałam zdezorientowana .
- Muszę lecieć !
- Wtf ?
- Nieważne, i tak jestem spóźniony . - zbiegł, wziął kurtkę z wieszaka i wyszedł . O co mu chodziło ? To bez sensu . Właśnie wybiła 20, przecież wychodził o późniejszych porach . Coś jest nie tak .
Z rozmyślań wyrwała mnie mama, która właśnie weszła do domu . Właściwie to wbiegła jak oparzona .
- Emm ... Mamo ?
- Jeju, to było straszne .
- Co znowu ?
- Szłam koło parku i byłam świadkiem strzelaniny .
- Kurcze !
- No właśnie . Chyba jeden z gangsterów mnie zauważył .
- To po co tam stałaś ?!
- Byłam obok i wyciągałam komórkę z torby, kiedy jeden się odwrócił . Ale miał dziwną gębę ...
- Mamo !
- No co ?
- Weź się skup ! Po co ci była ta komórka ?!
- Chciałam zadzwonić na policję .
- Myślisz, że cię zapamiętał ?
- Nie sądzę .
- Nie mieszaj się w ich sprawy !
- Oj, Holly, ty nic nie rozumiesz .
- Dzięki ! - powiedziałam z sarkazmem i zorientowałam się, że nie odrobiłam lekcji . Weszłam na górę i się za nie zabrałam . Nie było żadnych problemów, za to rozwiązywanie zajęło mi jakieś pół godziny . Potem jeszcze wszystko sprawdzałam przez piętnaście minut . Kiedy w końcu skończyłam, poszłam pod prysznic i umyłam włosy . Poszłam do pokoju mamy i zapytałam, czy mi zrobi kolację, po czym zauważyłam, że śpi . Byłam skazana, żeby samemu przygotować jedzenie . Biorąc pod uwagę fakt, że byłam zmęczona, zasnęłam przy drugiej kanapce z żółtym serem . Około siódmej obudziła mnie mama :
- Holly !
- Czego do cholery ?! - byłam jeszcze zaspana .
- Zwracaj się do mnie po ludzku po pierwsze, a po drugie zasypiaj w łóżku a nie na stole .
- No jasne, to było niekontrolowane . - skończyłam pogawędkę i pobiegłam się ochlapać wodą, ubrałam się, zarzuciłam plecak i wyszłam z tego domu wariatów . Właściwie to tylko ja byłam wariatem .
Zdziwiłam się, że ani Nate, ani June po mnie nie przyszli, co nie było normą . Kiedy doszłam do szkoły, przy wejściu spotkałam mojego chłopaka :
- O hej, co się stało, że po mnie nie przyszedłeś ?
- Sorki, zaspałem . - pocałował mnie w policzek .
- A czemu wczoraj tak wybiegłeś ?
- Yyy ... Musiałem . Mama do mnie zadzwoniła .
- Co ? Nawet nie wyciągałeś komórki ! Co przede mną ukrywasz ?!

piątek, 1 kwietnia 2011

Rozdział 4 " powrót "

W ten poniedziałek nie poszłam do szkoły . Chciałam mieć więcej czasu na myślenie . Całe dotychczasowe życie mi się rozwaliło . Ale nie ja jedyna to przeżyłam . Poczytałam różne fora internetowe i od razu zrobiło mi się lepiej . Mama nawet proponowała mi zapisanie do grupy wsparcia, ale przecież aż tak źle ze mną nie jest . We wtorek zdecydowałam - wracam do żywych . Wstałam o 7:20 . Wzięłam prysznic, ubrałam się, spakowałam podręczniki i zjadłam jakiś tam jogurt . Przyszła po mnie June .
- Holly, wszystko ok ? - szłam przez jakieś pięć minut bez słowa .
- Ta ... Chyba .
- Ale wyglądasz coraz lepiej . Obudź się w końcu !
- Jasne . Czy ludzie już wiedzą ?
- Jacy ludzie ?
- No, ci w szkole .
- Nie, raczej nie .
- To dobrze . Niech tak zostanie . - doszłyśmy . Było już po dzwonku, więc szybko pobiegłyśmy na matematykę . Matematyczka jest wychowawcą naszej klasy .
- Panno Frame, wytłumaczysz nam może swoją niską frekwencję ?
- Pani da jej spokój . - wtrąciła June .
- Nie, nie wytłumaczę . Nie muszę się tu spowiadać . - odpowiedziałam ze złością .
- Proszę bardzo, tylko pamiętaj by przynieść usprawiedliwienie . - od tego zaczęła się lekcja . Nawet nie słuchałam, tylko przepisywałam wszystko jak jakiś robot . Wreszcie rozległ się długo oczekiwany dzwonek, a wraz z nim niespodziewane uczucie szczęścia . Chyba przez to, że Nate do mnie podszedł .
- Co u ciebie, Holly ?
- W sumie dobrze . Dzięki .
- Chech, ale za co ?
- Z czego się śmiejesz ? Po prostu dziękuję, że jesteś .
- No to fajnie . Przejdziemy się gdzieś po szkole ?
- A o której kończysz ? Ja o 15 .
- Ja też . To pójdziemy na pizzę czy coś . - reszta lekcji była zwyczajna . Nikt się mnie nie wypytywał o nieobecność, no chyba, że znajomi . Nadeszła 15 - odetchnęłam z ulgą . Wyszliśmy z Nate' em i pobiegliśmy do pizzeri; zaczął padać deszcz .
- Co zamawiamy ?
- Hmm ... Nie jestem głodny . Może jakieś sałatki ?
- Ok . - podeszła do nas kelnerka . Złożyliśmy zamówienia i czekając na jedzenie gadaliśmy . Ni stąd, ni zowąd zadałam głupie pytanie, którego do tej pory żałuję :
- Nate, czy ty ... mnie kochasz ?
- Oszalałaś ?!
- Czyli nie ?!
- Jasne, że tak !
- Uff ... Ja ciebie też . - no i przyszło jadło . Po jakiejś godzinie poszliśmy do mojego domu . Znów poczułam ten przypływ szczęścia . Skąd to się bierze ? Może już pogodziłam się ze śmiercią ojca ?
- Holly, o czym teraz myślisz ? - zapytał Nate, siadając na łóżku w moim pokoju .
- Chyba o życiu . Trochę też o tej sałatce . Sos był ohydny .
- Ta, a sałata była jakby stara . Już tam nie pójdziemy .
- Zgadzam się . Gdybym była krytykiem, dostali by jedną gwiazdkę .
- Za co ?
- Mieli ładne stojaki na serwetki . - zaczęliśmy się śmiać . Znów poczułam się żywa .

piątek, 18 marca 2011

C . D .

- Zauważyliśmy u mężczyzny wysoki poziom cholesterolu . Gdyby był leczony, to ...
- No co ?! - wtrąciła mama .
- Przykro mi . Pan Frame nie żyje . - rzuciła się na niego z pięściami . Słyszałam dziwne huczenie w uszach ...

***

Otworzyłam oczy . Zauważyłam, że leżę na jakimś dziwnym, zimnym łóżku . Na około chłodne ściany ...
- Nate, gdzie jesteśmy ? - zwróciłam się do stojącego przede mną mężczyzny .
- Jestem doktor Ryan . Pani rodzina zaraz tu przyjdzie .
- Jestem w szpitalu ?!
- Tak . Zemdlała pani .
- Ale gdzie zemdlałam ? Na jak długo ?
- Zemdlała pani tu, w naszym szpitalu . Podejrzewamy, że to szok wywołał tę reakcję . Nie było pani z nami jakąś godzinę .
- Co ?! Jaki szok ? - w tej chwili weszła mama z Nate' em .
- Córciu ... Tata nie żyje ... - łza spłynęła jej po policzku .
- Nie, nie . Ja chyba jeszcze śpię !
- To prawda Holly . Niestety . - powiedział Nate .
- Mamo ! Co tu się dzieje ?! Jak to tata nie żyje ?
- Miał zawał .
- CO ???!!! - chyba usłyszał mnie cały szpital .
- Córciu, uspokój się, wszystko się ułoży .
- Nieprawda !
- Holly ... - Nate mnie przytulił . Niewiele pamiętam, ale czułam, że ktoś mnie niesie, potem wylądowałam w moim mięciutkim łóżku . Czułam czyjś oddech na włosach i jakby ktoś mnie objął, ale nie zdążyłam się odwrócić, bo zasnęłam .
Obudziłam się około 9, leżał przy mnie mój chłopak, głaskając mnie po włosach .
- Ee, Nate ? Co tu robisz ?
- Opiekuję się tobą .
- Po co ?
- Czuwamy przy tobie przez całą noc na zmianę z twoją mamą .
- To ja powtórzę ... Po co ?!
- Bo ciągle się budziłaś z krzykiem .
- Jaki dziś dzień ?
- Poniedziałek .
- Czemu nie poszedłeś do szkoły ? Gdzie mama ?
- Wolałem zostać przy tobie . Twoja mama śpi w swojej sypialni .
- Poczekaj, nie bardzo rozumiem . Wczoraj ... - nie zdążyłam skończyć .
- Wczoraj ... Umarł twój ojciec, Holly . Przykro mi . Kiedy się o tym dowiedziałaś to zemdlałaś .
- Nate, myślisz, że zwykłe ' przykro mi ' wystarczy ?! Nie mam już ojca ! To koniec ! Nawet nie zdążyłam z nim pogadać co tam w szkole ! Ogólnie rzadko z nim rozmawiałam ! Teraz już nigdy nie będę miała takiej okazji ! - mocno mnie przytulił, po czym wybuchnęłam płaczem .
- Holly, rozumiem cię . Wyobrażam sobie, co teraz czujesz . Ale nie wiem jak ci pomóc !
- Wyjdź .
- Dobrze . Na w razie co to dzwoń - poszedł sobie . Zostałam sama . Może nie do końca, bo mama spała w pokoju obok . Ale byłam sama z moimi myślami . Czułam ogromny ból, taki dziwny ucisk w sercu . Nawet nie pomyślałam, że mój tata może umrzeć . Może i był ten sen, ale nie uwierzyłam . Do tej pory ledwo do mnie dociera, że to rzeczywistość . Nie wiem co teraz zrobię . Muszę wziąć się w garść i myśleć, że po prostu tak musiało być . Nie cofnę tego . Niechętnie zeszłam na dół i usiadłam na kanapie . Nie miałam o czym myśleć . Nagle przyszła mama :
- Holly, mamy teraz tylko siebie ! - przytuliłyśmy się .
- Mamo, jak to możliwe ?
- Nie wiem skarbie .

***

Spojrzałam na kalendarz - dziś poniedziałek . Minął tydzień . Ciężki tydzień . Kilka razy przyszła June, Nate . Potem znów zostawałam sama . Mama biegała po mieście załatwiając formalności związane z po ... pogrzebem . Przy mnie udawała twardą, ale wiele razy słyszałam w nocy jej płacz .

poniedziałek, 14 marca 2011

C . D .

Tej nocy miałam dziwny sen . Wydawał się taki prawdziwy ... Zaczęło się tak :
Mój tata pojechał do pracy o 12, był piątek . O 13 dostałam telefon od mamy :
- Tata nie wróci . - powiedziała jakimś wzruszonym głosem, ale stwierdziłam, że to przez alergię .
- Co, nadgodziny ? - zapytałam .
- Nie, nie ... Siedzisz ?
- Noo, tak .
- Tata miał wypadek .
- W którym szpitalu leży ?!
- Leży w ... - wybuchnęła płaczem .
- Mamo, mów że !
- Leży w w w ... - głos jej się trząsł - w ... ko ... kostnicy .
- Co ?!
- Tata nie żyje ! Wracaj do domu, to porozmawiamy ! - skończyła rozmowę, a ja stanęłam jak zamurowana . Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, chyba do June, ale właśnie obudziłam się cała zlana potem i trzęsąca się ze strachu . Wreszcie dotarło do mnie, że to tylko sen . Znów zasnęłam .

***

Dit, dit ! - budzik . Rzuciłam w niego tym, co leżało obok łóżka . Cyba papciem . Nadal pamiętałam sen, ale przecież to nic szczególnego, wielu ludzi śni dziwne rzeczy . Poszłam do kuchni . Niedziela to jedyny dzień, kiedy rodzice nie idą do pracy . Usiadłam na krześle i wszystko opowiedziałam mamie, ale ona powiedziała, że sny zwykle nic nie znaczą, senniki itd . to brednie . Zrobiła mi śniadanie - kanapki z jajkiem i szczypiorkiem . Szybko je zjadłam i zapytałam :
- Tak w ogóle to która godzina ?
- Dokładnie 12 : 15, córciu .
- To kiedy zadzwonił budzik ?
- Chyba godzinę temu .
- Ahha ... - nie wiem czemu, ale coś mi w tym nie pasowało - przecież zegarek nastawiony był na 10 . Nie ważne . - Co będzie na obiad ?
- Golonka, steki, ziemniaki, grzybki, kilka sałatek i dla ciebie standardowo kotleciki sojowe . Może być ?
- Nom . - pobiegłam wziąć prysznic . Tata często się ze mnie śmieje, że robię to zbyt często i twierdzi, że mogłabym się myć pod zlewem czy coś, bo prysznic dwa razy dziennie to przegięcie . Nie słucham go . Mam manię czystości . Wychodząc z łazienki, potknęłam się o mokry ręcznik, ale to nic bolesnego, moja codzienność . Rodzice już nawet przestali zwracać uwagę na to, że się ciągle przewracam . Luzik .
Włożyłam na siebie jasne rurki, koszulę w kwiatki i fioletową ( pod kolor kwiatów z bluzki ) kokardę na włosy . W tej chwili zapukał Nate . Otworzyłam mu drzwi, pocałowałam i wpuściłam do środka . Dopiero potem zauważyłam, że ma dwa bukieciki - jeden z herbacianych różyczek, drugi z ciemno różowych .
- Jesteś głupi, świrze ? - zapytałam z uśmiechem .
- Twoje słowa mówią same za siebie, ale trochę tak . Chcę zrobić dobre wrażenie .
- Ahh ... Ci faceci . Nigdy was nie zrozumiem .
- I dobrze . Na tym polega nasza tajemnica . - poszliśmy do salonu . Stół był już ładnie nakryty dla czterech osób . Nate wręczył mojej mamie bukiet z tych herbacianych kwiatków, a mi dał ten drugi .
- Głupek . - szepnęłam mu do ucha . Wiedział, że nie lubię dostawać prezentów . Usiedliśmy do obiadu . Mój tata zaczął przynudzać :
- Więc, Nate . Jak zapatrujesz się na kursy walut ?
- Boże ... Tato, daj mu spokój . Pogadajcie o czymś ciekawym . - wtrąciłam .
- Hmm ... Szczerze mówiąc, kiedyś się tym interesowałem, ale jakoś mi uciekło z głowy, jakieś dwa lata temu . - odpowiedział mój chłopak . Tata zrobił minę myśliciela, wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego . Żeby rozładować napięcie, zabrałam tacie kawałek ziemniaka z talerza :
- Zamierzasz sam to wszystko zjeść ? - roześmiali się .
Dobiegała osiemnasta . Zaczęłyśmy razem z mamą sprzątać ze stołu . Nagle mój tata powiedział :
- Czemu tu tak gorąco ?
- Kochanie, wszystkie okna są otwarte . Źle się czujesz ? Pewnie przez ten cholesterol . - zaniepokoiła się moja mama .
- Nie, nie . Prze ... Ałł ! - krzyknął ojciec .
- Tato wszystko dobrze ? - osunął się z krzesła .
- Mamo, zabierzmy go do szpitala ! - ocuciłam go i w czwórkę załadowaliśmy go do samochodu . Dojechaliśmy do najbliższej kliniki kardiologicznej . W środku okazało się, że stan ojca jest poważny . Lekarze położyli go w jednej z sal . Coś przy nim robili jakieś dobre dwie godziny . Tymczasem my z mamą traciłyśmy zmysły . Moja mama ledwo siedziała na krześle, a ja stałam wtulona w Nate' a . Coś do mnie szeptał, ale nawet go nie słuchałam . Wyszedł doktor, mówiąc :
- Państwo są rodziną pana Frame ?
- Tak .
- Zauważyliśmy u mężczyzny wysoki poziom cholesterolu . Gdyby był leczony, to ...

piątek, 11 marca 2011

Rozdział 3 " Obiad "

Spojrzałam na zegarek - 21:30 . Nate zrobił to samo i powiedział :
- Dobra, na mnie chyba już czas . Dobranoc ! - krzyknął do moich rodziców, a oni mu odpowiedzieli .
- Nate, posłuchaj, jeszcze raz dziękuję .
- Przestań już z tym dziękowaniem . Każdy chłopak na moim miejscu by to zrobił .
- Ale ty nie jesteś każdy !
- Jak chcesz . To o której mam jutro przyjść ?
- No nie wiem, 13 ?
- Ok . Pa kochanie ! - pocałował mnie i wyszedł . Potem zauważyłam, że jestem bardzo zmęczona, więc skoczyłam pod prysznic, po czym położyłam się w łóżku . Nagle coś sobie przypomniałam : ' June ! ' . Zadzwoniłam do niej :
- Hej, June . Jutro nam chyba nie wyjdzie ten wypad do Burger Kinga .
- Czemu ?
- Nie mogę ci tego opowiedzieć przez telefon, to zbyt ekscytujące !
- Uuulalaaa !
- No właśnie . Pójdziemy tam w poniedziałek po szkole, ok ?
- Może być . Paa !
- Narka . - skoro już wypełniłam swoją misję, mogłam spokojnie zasnąć .





Przykro mi, że tak krótko, ale nie mam weny :( Jutro dokończę .

środa, 9 marca 2011

C . D .

- Nate, ja nie chcę !
- Cicho !
- Co ?!
- Może to nie jest on, nie bój się !
- Jasne ! Łatwo ci mówić !
- Przestań Holly ! Obronię cię ! - na prawdę nie było mu do śmiechu, uciszyłam się .
- Ale on jest większy, mówię ci, już po nas !
Tamten kolo był już przed nami . Kiedy miałam nadzieję, że nic się jednak nie stało, poczułam uścisk na ręce . Deja vu . To było na jawie . Zaczęłam się szarpać; Nate to zauważył i spokojnie powiedział :
- Puść ją .
- Zamknij się, my mamy sprawę do załatwienia ... - odpowiedział i dodał - Teraz nikt ci nie pomoże . - wybuchnęłam płaczem . Wiedziałam, że Nate jest od niego słabszy . Nie mieliśmy szans . Aż do momentu, gdy usłyszałam huk . Zboczeniec padł przede mną na plecy !
- Przeprosisz ją czy chcesz się bić ? - Nate trzymał go za kark .
- No to chodź ! - i dziwny kolo walnął go prosto w twarz, i to z pięści .
- Natee ! - Rzuciłam się na mięśniaka, ale zrzucił mnie jednym ruchem ręki . Nie miałam wyboru - przyglądałam się walce i wołałam o pomoc . Po około pięciu minutach usłyszałam głos :
- Starczy ! Ała ! - należał do mięśniaka - Przepraszam ! - miał rozbity łuk brwiowy . Szybko zwiał .
- Nate, skarbie, nic ci nie jest ? - podeszłam do niego, na szczęście leciała mu tylko krew z nosa .
- Raczej nie, Holly zwijajmy się, już nie mam siły !
Wzięłam go za rękę . Kiedy doszliśmy do mojego domu, powiedziałam :
- Dziękuję .
- Za co ? - był na prawdę zdziwiony .
- Jak to za co ?! Jesteś moim bohaterem !
- Przecież to mój obowiązek . - Pocałowałam go .
- Wejdziesz do mnie ?
- Ok, ale tylko na chwilę, bo jest już 20 : 30 .
Weszliśmy do domu . Pobiegłam po apteczkę, i próbowałam opatrzyć ranki .
- Na serio, nie rozumiem czemu to zrobiłeś .
- Jest mnóstwo powodów . Na przykład : kocham cię, chodzimy ze sobą, nie mógłbym patrzeć jak jakiś typek kogoś gwałci , kocham cię .
- Ja ciebie też ! - i zaczęliśmy się namiętnie całować . Nie wiem ile to trwało, ale wiem, że przerwali nam moi rodzice .
- Dobry wieczór dzieciaczki ! Nie przeszkadzamy ? - zarumieniłam się .
- Dobry wieczór państwu . - powiedział Nate . Mama zabrała mnie do kuchni :
- Holly, co tam robi ta apteczka ?
- Pamiętasz tego faceta sprzed roku ?
- O nie !
- Właśnie . Poszliśmy na spacer do parku i w drodze powrotnej nas, a właściwie mnie, zaatakował . Ale Nate go zlał .
- Jak to, ' zlał ' ?! - moja mama zrobiła wielkie oczy - przecież jak go opisywałaś, to był dosyć wysoki !
- Nate nie jest niski, mamo .
- No wiem, ale jak sobie poradził z takim wielkim gościem ?!
- Nie mam pojęcia, ale Nate to bohater .
- Ładnie postąpił .
Moja rodzicielka miała uprzedzenia do mojego chłopaka, ale sądzę, że po tej akcji, się do niego przekonała :) .
Poszliśmy do salonu . Wtedy mama powiedziała coś, czego nigdy się nie spodziewałam :
- Nate, przyjdziesz do nas jutro na niedzielny obiadek ?
- O jeny, oczywiście pani Frame ! - odpowiedział z uśmiechem . Zależało mu na akceptacji ze strony moich rodziców .

poniedziałek, 7 marca 2011

Rozdział 2 " Spacer " .

Na tym kończąc rozmowę, wstaliśmy z krzeseł i wyszliśmy na korytarz założyć kurtki, było dosyć zimno .
- To gdzie tak w ogóle idziemy ? - zapytał Nate .
- Do Central Parku ?
- No możemy .
Otworzył przede mną drzwi, jest taki romantyczny ! Chociaż czasem potrafi też pokazać tą ostrzejszą stronę charakteru . Na szczęście mieszkam niedaleko CP, doszliśmy w jakieś 10 minut i usiedliśmy i gapiliśmy się na wolno płynącą rzekę .
- To takie słodkie ... - powiedziałam właściwie do siebie .
- Ale co ?
- No wiesz ... Nowy Jork . Za nic nie oddałabym tego miasta, choć wiele tu przeżyłam .
- Na przykład ?
- No te wszystkie żule .
- Nie rozumiem .
- No ci, którzy stoją w bramach i popijają jakimiś tanimi alkoholami, zaczepiają niewinnych ludzi .
- Co to ma wspólnego z tobą, Holly ? - wyraźnie widać było w jego oczach zaniepokojenie .
- Przecież nie raz wracałam ze szkoły, jak było ciemno .
- Co ci zrobili ? - wkurzył się .
- Nic, nic .
- Powiedz !
- No to było z rok temu, wracałam z basenu około 20, w zimę, więc niebo było już granatowe . Mijałam tych pijaczków, bo szłam na skróty . Większość była zajęta sobą, ale jedna grupka zaciekawiła się moją obecnością . Zaczęli gadać między sobą, że ' o taka porządna a gdzie się prowadza, i to sama, pewnie myśli, że jest odważna ' itp .
- To wszystko ? ! - miał nadzieję, że to koniec opowieści .
- Hmm ... - nie chciałam kończyć .
- Opowiedz do końca .
- No ok . Jeden z nich, pewnie przywódca bandy, bo był dosyć potężnie zbudowany, wyszedł przede mnie, ale starałam się to zignorować . Próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę ... - zacięłam się .
- Wszystko w porządku ?
- Tiaa ... Więc próbowałam się wyrwać, ale mocno trzymał ... Zaczęłam się na niego drzeć, żeby mnie puścił, chciałam kopnąć (wiesz gdzie), ale zablokowała mnie reszta szajki . Powoli rozpinał mi kurtkę, ale miałam nadzieję, że ten koszmar zaraz się skończy ... Darłam się z całego gardła, nikogo nie było w pobliżu . Zdjął tę kurtkę, powoli rozwiązywał szalik . Cały czas krzyczałam, wtem - na moje szczęście - jechał patrol policyjny . Usłyszeli ten krzyk i szybko do mnie podbiegli, zabrali ich na komisariat, chcieli, żebym zeznawała, ale byłam w zbyt dużym szoku żeby cokolwiek powiedzieć, w końcu wydusiłam z siebie gdzie mieszkam i mnie odwieźli .
- Czemu dopiero teraz mi to opowiadasz ?!
- Nie przepadam za tą historią ...
- Holly, kochanie ! - przytulił mnie . A ja się rozkleiłam .
- Dużo masz takich wspomnień ? - zapytał po dłuższym czasie .
- Nie, znaczy tak, ale zdecydowanie łagodniejsze .
- To koniec tej opowieści ?
- Mniej więcej, tylko ten najsilniejszy powiedział do mnie ' jeszcze się spotkamy ' jak wychodziłam z furgonetki .
- Nie wiem co powiedzieć .
- Ja też . - uśmiechnęliśmy się . Siedziałam tak wtulona w Nate' a dobrą godzinę, miła była taka cisza w jego obecności . Mimo, że nawet się nie ruszaliśmy, czułam jakbyśmy cały czas gadali itp . Nawet nie zauważyłam, jak zaczęło się ściemniać .
- Późno już ... - powiedziałam .
- Ta ... Zbierajmy się .
Tym razem szliśmy dłuższą drogą, mogłabym się z nim nie rozstawać .
-Ej, Nate !
- Co ?
- To on !
- Kto ?
- No ten zboczeniec czy coś !
- Jesteś pewna ?
- No jasne ! Boję się !
To było jak deja vu ... Mięśniak szedł w naszą stronę z uśmiechem na twarzy ...

sobota, 5 marca 2011

C . D ,

Spojrzałam na zegarek - była 20 . Nie wiadomo czemu, rzuciłam się na kanapę i zaczęłam płakać . Nawet nie można tego nazwać płaczem . Był to ryk . Może i miałam fajnego chłopaka, na prawdę bardzo go lubiłam, może nawet kochałam . Ale życie bez najlepszej przyjaciółki nie jest udane . Zadzwoniłam do niej .
- Słucham ? - rozległ się jej głos .
- June ? - spytałam, chociaż byłam pewna, że to ona .
- Tak . - spochmurniała .
- Posłuchaj ... Sorki za dzisiaj . Jednak nie miałam racji . Strasznie mi ciebie brakuje ...
- Spoko, ale to przecież ja zawiniłam . - roześmiała się .
- Nie, to ja .
- Jak wolisz . To co, spotkamy się jutro ?
- Sorki, ale umówiłam się już z Nate' em .
- Dobra, to nic takiego . Ważne, że się pogodziłyśmy .
- A w niedzielę ?
- Ok . W Burger King' u ?
- Jasne . Kocham cię .
- Ja ciebie też . To pa . - odpowiedziała i się rozłączyłam . Było mi miło, tak bez tego ciężaru na sercu .
W tej samej chwili gdy skończyłam rozmowę, do domu weszli rodzice . Ich pierwsza reakcja :
- Czemu poduszka jest mokra ?!
- Płakałam . - odpowiedziałam zgodnie z prawdą .
- Jadłaś coś na kolację ?
- Nie .
- Chodź do kuchni, coś zrobimy .
I poszłam za mamą .
- Mike, co chcesz zjeść ? - krzyknęła do taty .
- Nie . Już odgłodniałem .
Mama zrobiła mi tosty, szybko je zjadłam, pogadałam o szkole itp . Była już 22 . W związku z tym, że był to męczący dzień, umyłam się, nastawiłam budzik na 11 rano i położyłam się . Nie miałam problemów z zaśnięciem .
- Dit, dit - budzik . Wyłączyłam go i na chwilę zamknęłam oczy . Potem znów spojrzałam na niego - 11 : 43 . ' O nie ! ' - krzyknęłam i wbiegłam pod prysznic . Szybko się ubrałam w zwykłe czarne rurki, pastelowo różową bluzkę z falbankami i szary sweterek . Nie zajęło mi to dużo czasu, jakieś 15 minut, więc zrobiłam sobie płatki z mlekiem . Rozległo się charakterystyczne pukanie do drzwi - Nate . Otworzyłam mu i pocałowałam na dzień dobry . Poszliśmy do kuchni, bo nie skończyłam śniadania .
- Jadłeś już coś ? - zapytałam .
- Tak, nie przejmuj się mną i wcinaj . Czy mi się zdaje, czy masz dobry humor ?
- Owszem kochanie - uśmiechnęłam się .
- Pogodziłyście się ?
- Tak, wczoraj nie wytrzymałam i do niej zadzwoniłam, wszystko jest dobrze .
- To super, bo nie lubię kiedy się smucisz .
- Taa, ja też nie, chech .

CDN !

piątek, 4 marca 2011

Rozdział 1 ' Kolejna kłótnia ' .

- Holly, Holly stój !
- Nie zamierzam ! - Krzyknęłam w stronę wściekłej June . Miałam tego wszystkiego serdecznie dość . Pokłóciłyśmy się już czwarty raz w tym roku, a to dopiero marzec ! Co będzie dalej ? Czy nasza przyjaźń wisi na włosku ?
Nim się zorientowałam, byłam już pod domem . Rzuciłam byle gdzie plecak, kurtkę i buty, po czym pobiegłam na górę . Odpaliłam laptop . Weszłam na Twitter' a i od razu zasypała mnie fala wiadomości od June, w stylu ' przepraszam ' no i kilka od chłopaków ze szkoły .Odpowiedziałam im znaną już metodą ' kopiuj wklej ' z treścią ' sorki, ale już z kimś chodzę ' . Do June nic nie napisałam, bo po co ? Nawet nie wiem jak bym to ujęła .
Nie miałam zbyt dobrego humoru . W końcu, pokłóciłam się z BF . W czasie, gdy o tym rozmyślałam, rozległo się pukanie do drzwi . Zeszłam na dół i otworzyłam, był to Nate . Od razu zauważył, że coś jest nie tak i mnie przytulił . Usiedliśmy na kanapie i musiałam opowiadać mu wszystko od początku, bo nie przyszedł dziś do szkoły . Oczywiście i tak mi nie pomógł uporać się ze smutkami, przecież to tylko chłopak, oni nie rozumieją spraw dziewczyn . Niestety . Wydusił z siebie tylko ' przykro mi, ale wiesz, że się na tym nie znam . ' Nie mogłam mieć o to żalu . I powiedziałam ' jasne . '
- Jesteś głodny ?
- Nie, raczej nie .
- To dobrze, bo nie wiem czy mama kupiła coś na obiad .
- Spoko .
Mimo, że chodziliśmy ze sobą już 2 miesiące, nadal czułam się spięta w jego towarzystwie . Po prostu mnie krępował .
- Co robimy jutro ? - zapytał .
- Em ... Idziemy do szkoły ?
- W sobotę ?
- Aa, no tak - ciągle myślałam tylko o naszej kłótni z June .
- Kochanie, weź się rozchmurz . - pocałował mnie .
- Nie bardzo mogę ...
- No ej !
- Cóż mogę poradzić . - odparłam wzruszając ramionami .
- Może pójdziemy do parku na spacer ?
- Za ciemno jest, jestem zmęczona .
- Chodziło mi o jutro, ale OK . Czy mam to zrozumieć jako ' idź już, dołujesz mnie ' ? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem .
- Emm ...
- Ok, przyjdę jutro o 12, masz mieć ludzką minę .
- Ta jasne .
I odprowadziłam go do drzwi .
Jestem wrakiem człowieka . Te kłótnie mnie dobijają ...

CDN !

wtorek, 1 marca 2011

Więc ...

Na tym blogu bd pisała coś na styl książki . Naprawdę nie zależy mi na tym, żeby był popularny . Po prostu coś mnie nurtuje, dlatego chcę pisać . PA