poniedziałek, 20 lutego 2012

C . D .

Poczułam ukłucie w nadgarstku . Otworzyłam oczy i nie mogłam rozpoznać tego miejsca . Na około były białe ściany, pościel też i jeszcze jakaś kobieta, którą widziałam pierwszy raz w życiu, wbijała mi grubą igłę połączoną ze zwyczajną strzykawką, i oczywiście - była ubrana na biało . "Pogrzało ich z tą bielą ?" - pomyślałam . Jednak po chwili dotarła do mnie prawda - byłam w szpitalu !
- O kur*a ! - krzyknęłam, ale chyba tylko mi się wydawało, bo usłyszałam ciche chrypnięcie .
- O, Holly . Widzę, że się wreszcie obudziłaś . Coś mówiłaś ? - powiedziała kłująca mnie dziewczyna .
- Noo ... Jestem w szpitalu, tak ? Po co ?
- Przechodząc przez ulicę potrącił cię samochód . Nie martw się, nic takiego się nie stało . Masz jedynie złamany piszczel i lekki wstrząs mózgu, to od uderzenia głową w ziemię . Miałaś spore szczęście, bo w pewnym sensie sama się na to szarpnęłaś .
O fuck ! Powoli mi się przypomina cały dzień, w sumie mógł mnie ten samochód zabić . I tak nie mam dla kogo żyć . Jedynie dla mamy, ale jej pewnie byłoby wygodniej beze mnie .
- I po co tyle wysiłku ? Nie muszę żyć . - szepnęłam .
- Znowu coś mówiłaś ? Nie bój się, możesz głośniej . - odpowiedziała ironicznie pielęgniarka .
- Mówiła pani, że sama się na to szarpnęłam . Ale nie robiłam tego specjalnie .
- Wiem, że niespecjalnie, ale mogłaś najpierw rozejrzeć się, czy nie jedzie samochód . Posłuchaj, chłopak który cię potrącił pyta czy może wejść, przyjechał za karetką .
- O, ile godzin tu już jestem ?
- Około czterech . Mogę go wpuścić ?
- Noo ...
I wszedł z widoczną ulgą na twarzy . Wygląda na to, że długo czekał na ten moment, ale z drugiej strony był trochę skrępowany . Nie dziwię mu się, w końcu mógł mnie zabić .
- Ym .. Hej ? Nazywam się Will . Ty Holly, tak ? Szkoda, że poznajemy się w takiej sytuacji . Przepraszam, chociaż wiem, że te słowa i tak nic nie zmienią . Naprawdę, starałem się zahamować, ale wyszło jak wyszło . Powiedz coś w końcu ! - trajkotał mój domniemany oprawca .
- Tia, hej Will . Dzięki za złamaną nogę - uśmiechnęłam się . Był strasznie przystojny, a na dodatek nawet nie mogłam się gniewać, w końcu to po części moja wina, że wyszłam bezmyślnie na ulicę .
- Ja naprawdę przepraszam ! Przecież nie chciałem, jak ci to wynagrodzić ? - wyglądał baaardzo słodko tak się martwiąc . Marszczył te swoje ciemne brwi, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego ślicznych, idealnie różowych ust . W ogóle cały był idealny .
- Cóż, nie mam ci tego za złe . Siostra mówiła, że to właściwie moja wina, więc chyba ja powinnam cię przeprosić za niepotrzebne nerwy . Samochód cały ?
- Cały, ale na pewno nie jesteś na mnie zła ? Dziwnie się czuję .
- Nie jestem ! Ale będę, jeśli mnie nie zaprosisz, na przykład na gorącą czekoladę .
- O to się nie martw, tylko chyba będziemy musieli poczekać, aż zdejmą ci gips ? - zabójczo się uśmiechnął, pokazując szereg białych ząbków, co oznaczało, że nie pali . Hmm, dobrze się zapowiada .
- A, no tak, zapomniałam o nodze .
- No właśnie, ale będę cię codziennie odwiedzał, bo czuję, że nie spłacę u ciebie długu zwykłą czekoladą .
- Co mogę powiedzieć ... Mnie to jak najbardziej odpowiada - chciałam zrobić jakąś zalotną minę, ale jak przypomniałam sobie, co przeszłam niespełna cztery godziny temu, stwierdziłam, że to i tak bez sensu, bo na pewno wyglądam okropnie . - Aha, wiem, że pewnie ciężko ci mówić takie rzeczy, kiedy tak wyglądam - nieśmiało zaoponowałam - ale na co dzień jest ze mną trochę lepiej .
- Nie martw się takim czymś jak wygląd, teraz musisz odpoczywać . I wcale nie prezentujesz się najgorzej - po jego minie wywnioskowałam, że na pewno kłamie - muszę już lecieć, mama ciągle wydzwania, będę jutro, a ty zdrowiej !
- Ok, do jutra . - odpowiedziałam zmęczona . Okropnie mnie bolała głowa, pewnie to od tego całego wstrząsu mózgu . Chyba rzeczywiście powinnam dużo odpoczywać . Tak rozmyślając zasnęłam .

środa, 22 czerwca 2011

Rozdział 5 " zdarzenie "

Wiedziałam gdzie powinnam pójść . Do parku . Jest jedno miejsce, które zawsze mnie uspokaja . Zajęłam je . Co powinnam teraz zrobić ? Pamiętać czy zapomnieć ? Myśleć czy nie myśleć ? Czy to nie dziwne, że moje życie składa się z samego pecha ? Czemu ciągle cierpię ? Wrrr, frajer Nate i zdzira June ! Nienawidzę ich !!! Frajerzy ! Łajzy ! Ja bym tego nigdy nie zrobiła ! Nawet nigdy nie przyszedł mi do głowy taki pomysł ! To wcielone zło . Ale nie poddam się . Nie . Jestem silna . Życie rzuca mi kłody pod nogi, ale ja będę po nich skakać . Przecież teraz nie mogę okazać bólu . Nie zrobię tego . O, nie ! Nie pozwolę sobą pomiatać . Niech wiedzą, że ze mną się nie zadziera . Mnie trzeba szanować . Ja nie daruję błędów . Bynajmniej od teraz . Ale jak to pokazać ? Ucieczka nie była najlepszym pomysłem . Ba, najgorszym pomysłem . Wrócę do tej zasranej szkoły . Hej . Czy ja kochałam Nate'a ? Nie . A może mówię to tylko po to żeby sobie ulżyć ? Nie . Na prawdę go nie kochałam, nie kocham i kochać nie będę .
Przynajmniej przestałam czuć ból . O, tak ! Teraz jest dobrze . Świetnie . Idę tam . Do szkoły .
Podniosłam dupę z ławki i zaczęłam biec, patrząc na zegarek . Minęło dopiero 40 minut, co znaczy że opuściłam tylko jedną lekcję . Nie przestałam biec . Akurat byłam na środku ulicy i spojrzałam w lewo . Z niesamowitą szybkością jechał samochód . Dalej stałam ! Nogi odmówiły mi posłuszeństwa . Usłyszałam tylko klakson i ...